Tytuł może nie zasługuje na filmowego Oskara, ale uwierzcie nam .. wszystkie inne były jeszcze gorsze. Od razu na wstępie wyjaśniamy, że kryje się pod nim weekendowy test patelni marki WOLL, przesłanej nam przez dystrybutora – sklep egustus.pl. Biorąc patelnię do testów zastrzegliśmy, że w recenzji będziemy szczerzy i bezlitośni. I tak się też stało. Do dyspozycji dostaliśmy model z serii Logic o szerokości 24cm. Na początek wygląd. Bardzo lubimy kanciaty design, więc patelnia od razu nam się spodobała. Bardzo cieszy długa rączka – z założenia mniej nagrzewająca się i dająca większą swobodę przy podrzucaniu podczas np. smażenia warzyw. Sama patelnia jest dość ciężka, solidna, z grubym dnem – co bardzo ważne, gdy zależy nam na równomiernym rozprowadzaniu ciepła. Jedyny mankament do którego moglibyśmy się przyczepić – to mocowanie rączki – pomiędzy patelnią, a rączką jest niewielka przerwa, ale na tyle duża, że nie wiemy czy podczas długiego używania nie będzie się tam zbierał brud. Poza tym niewielkim mankamentem – całość wygląda zachęcająco, tym bardziej, że do każdego egzemplarza dołączona jest wysoka pokrywka – rzecz niezwykle wygodna podczas duszenia potraw, które początkowo wyłażąc z garnka podczas obróbki cieplnej zmniejszają znacząco swoje rozmiary.
Ponieważ patelnia dotarła do nas przed obiadem, postanowiliśmy ja wykorzystać natychmiast. Żeby nie było łatwo – na początek ryba. Ze smażeniem ryby problem jest taki, iż nie może ona przywierać do patelni, bo jak ją chcemy przewrócić to nam się rozleci. Aby było trudniej postanowiliśmy usmażyć filet z dorsza bez skóry. W sposób najbardziej klasyczny z możliwych. Na patelni odrobina oliwy i masła, na to kawałek dorsza posypanego solą i pieprzem i obtoczonego w mące. Tłuszcz na patelni rozgrzany, ryba na patelnię i czekamy 3 minuty, obserwując, by z boku zrobiła się biała do mniej wiecej 2/3 wysokości. Łopatka, przewracamy – bez strat w ludziach i rybie. Patelnia na razie zdaje egzamin. 2-3 minuty po drugiej stronie i ściągamy rybę na talerz. Zjadamy szybko na późny lunch. Na zakończenie pierwszego testu – mycie. Najbardziej nielubiana rzecz podczas gotowania. Zalana gorącą wodą patelnia myje się momentalnie i bez trudu. I jest to coś co naprawdę nam się podoba.
Jak drugi test postanowiliśmy wykonać klasyczne risotto ze szparagami. Końcówka szparagowego sezonu, szparagi obecne w kuchni w dużych ilościach, a przy risotto łatwo coś przypalić więc sprawdzimy jak się nasza patelnia sprawdza. Robimy oczywiście wg naszego blogowego przepisu, zmieniając sól na sos sojowy. Bo łatwiej się przypala 😀 W pierwszej kolejności podsmażamy cebulę z czosnkiem, sosem sojowym i winem.
Podduszoną przekładamy do miski, a na patelni ląduje ryż. Chwilę poźniej następuje mieszanie, podlewanie bulionem, mieszanie, szparagi, mieszanie, z powrotem cebula masło, mieszanie, parmezan. Gotowe. Nie udało się nic przypalić. Przy okazji zauważamy, że 24cm patelnia jest świetnym naczyniem na 2 osobową porcję. Co prawda bez dokładek, ale porcje są solidne. I znów miłe zaskoczenie podczas zmywania – myje się idealnie i szybko.
Dzień następny zaczynamy od śniadania. Co prawda w smażeniu preferujemy odrobinę tłuszczu, z racji tego, że jest on nośnikiem smaku, ale producent deklaruje, że smażenie beztłuszczowe nie stanowi problemu. Więc zrobimy jajko sadzone. Rozgrzana patelnia, na nią jajo, odrobina soli, pieprzu, gałązka tymianku dla aromatu. Faktycznie jajko nie przywiera co jest miłym zaskoczeniem. Stosując trick zaczerpnięty od Gordona Ramseya wlewamy na patelnię łyżke wody i przykrywamy pokrywką. Dzięki parze białko szybciej się zetnie, a żółtko pozostanie płynne. Zdejmujemy z patelni i jest idealne.
A patelnia pozostaje niemal czysta, bez śladów przypaleń.
Nieźle jak na sadzone jajko. Zachęceni robimy jeszcze jedną porcję – tym razem w wersji ze szparagami, na odrobinie oliwy.
Oczywiście druga porcja smakuje nam znacznie bardziej 🙂
Na dworze gorąco, a na obiad będzie makaron. Mamy świeży makaron bigoli. Potrzebujemy jeszcze 3-4 dojrzałe pomidory, trochę ziół, w naszym wypadku bazylia i tymianek, ze dwa ząbki czosnku i trochę oliwy. Pomidory sparzamy wrzątkiem i kroimy w kostkę. Wstawiamy wodę na makaron. Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy czosnek, nie pozwalamy mi się zrumienić, więc po chwili dorzucamy pomidory.
Solimy odrobinę i pieprzymy. Dorzucamy zioła. Makaron odcedzamy i dorzucamy na patelnię. Mieszamy całość przez chwilę i przekładamy na talerze. Całość nie zajęła 10 minut.
Na zakończenie weekendu czas na kolację. Tym razem będzie trochę orientalnie. Potrzebujemy: polędwiczkę wieprzową, 2-3 marchewki, pół pęczka szparagów, 1 łyżkę pasty tom yum, 1 łyżke klarowanego masła. Polędwiczkę kroimy w 2cm plastry oprószamy solą i pieprzem i podsmażamy na maśle.
Zdejmujemy na talerz i na ten sam tłuszcz wrzucamy pokrojone w słupki marchewki. Po chwili dorzucamy pokrojone w kawałki szparagi. Podsmażamy 2-3 minuty i dodajemy pastę tom yum i podlewamy 100-150ml wody. Dusimy 5minut i dorzucamy polędwiczki. Mieszamy, zestawiamy z ognia na 2-3 minuty. Podajemy z makaronem udon, ale możecie podać z makaronem soba, ryżem lub czymkolwiek lubicie.
Podsumowanie:
Patelnia WOLL nie jest tania. To chyba jej jedyna wada. Ale biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie będzie służyć przez lata, jest to wydatek warty rozważenia. Smaży się i dusi na niej doskonale, a zmywa łatwo i bezproblemowo. Mimo nieoszczędzania testowanego modelu – nie udało nam się niczego przypalić. Z czystym sumieniem – polecamy.