Pod nazwą, na której przeciętny Polak może sobie język połamać, kryje się niezwykle prosty i smaczny francuski deser. Pochodzi z regionu Limousin (tak, tak .. my też mamy skojarzenia z wołowiną 🙂 ), gdzie francuskie mamy i babcie właśnie nim rozpieszczały swoje pociechy. Jest to też dowód na to, że nie mając zdolności kulinarnych da się przygotować wykwintny francuski deser. W oryginalnej wersji wiśni się nie dryluje. Pozostawione w owocach pestki dają bowiem intensywniejszy smak i migdałowy aromat. My jednak nie lubimy sobie łamać zębów, więc wolimy dodać łyżkę migdałowego likieru. Ciasto pięknie wyrasta, po czym niemal natychmiast opada, dlatego też ci, którzy clafoutis nie lubią twierdzą, ze to zakalec, albo niedopieczony naleśnik. Faktem jest, że smakiem i konsystencją clafoutis zbliżone jest do flanu – lekkiego, hiszpańskiego deseru i po prostu trzeba takie ciasto lubić.
Składniki:
- 3 czubate łyżki mąki pszennej
- 4 łyżki cukru trzcinowego (można zastąpić zwykłym, można też zmieszać z waniliowym)
- szczypta soli
- 3 duże jajka
- 30g miękkiego masła + masło do posmarowania formy
- ok 300ml letniego mleka
- 500g wiśni
- łyżka amaretto (opcjonalnie)
- kieliszek kirschu lub brandy
Przygotowanie:
Wiśnie drylujemy, zalewamy brandy i odstawiamy. W wysokim naczyniu, najlepiej blenderem, roztrzepujemy jajka, dodajemy masło, mąkę, sól, cukier, mleko, amaretto i miksujemy na rzadkie naleśnikowe ciasto. Do ciasta wlewamy sok, który wyciekł z wiśni i miksujemy. Naczynie żaroodporne lub formę do ciasta nacieramy masłem. Na dno wrzucamy wiśnie. Zalewamy ciastem (ma mieć konsystencję ciasta naleśnikowego). Wstawiamy do nagrzanego piekarnika 180stopni i pieczemy około 50 minut.
Możemy spożywać zarówno na ciepło jak i na zimno – np. posypane cukrem pudrem lub z gałką lodów waniliowych.