Tym razem w ramach testowania menu trafiliśmy na Jeżyce do Avocado. Przyznam, że gdyby nie dokładny adres, nigdy byśmy tam nie dotarli. A szkoda, bowiem ukryta w pasażu nieduża restauracja zachęca świeżością i przeszkloną kuchnią już od wejścia. Ładnie i bezpretensjonalnie urządzone wnętrze zachęca do zajęcia miejsca przy stoliku, a przemiła obsługa do pozostania choćby na kawie.
Na początek przystawka – konfitowana w gęsim tłuszczu polędwiczka wieprzowa z chipsem z białka i parmezanu, avocado i musem z wędzonej papryki. Przystawka podana bardzo ładnie, polędwiczka miękka i aromatyczna, mus z papryki świetny, lekko słodkawy z wyraźnie wyczuwalnym aromatem wędzonej papryki. No i awokado .. tak jak nie jestem wielkim zwolennikiem awokado, to podane w przystawce zamarynowane w martini było rewelacyjne. Chips z parmezanu i białka w tej przystawce wypadł najgorzej – za mało parmezanu, za dużo białka. Jednakże całość przystawki – świetna.
Na danie główne dostaliśmy jesiotra w pianie z bulionu z turbota i czarnym makaronem barwionym sepią oraz kiszonym fenkułem. Jesiotr gotowany metodą sous vide, przed podaniem podpieczony na patelni od strony skóry. Delikatny i smaczny. Kiszony fenkuł pozytywnie zaskakuje smakiem i chrupiącą konsystencją. Makaron barwiony sepia, przygotowany tak jak być powinien – smaczny i sprężysty. Piana z bulionu bardzo aromatyczna. Ale jest pewien szkopuł. By piana się utrzymała i nie zamieniła w bulion serwowana jest na mocno schłodzonym talerzu. Przyznajemy, że po zimnej przystawce z chęcią zjedlibyśmy gorące danie główne. Natomiast w tym wypadku bardzo zimny talerz sprawił, że całość momentalnie wystygła. A jako, że nie jesteśmy zwolennikami wszelkiego rodzaju piany, to z przyjemnością zamienilibyśmy pianę z turbota na gorący sos na bazie bulionu z turbota. Bo sam pomysł z połączeniem jesiotra z bulionem z turbota jest świetny.
Na deser czekało na nas zdekonstruowane banoffee – czyli rozłożone na czynniki pierwsze ciasto bananowe z toffi. Banan w gorzkiej czekoladzie, lekko kwaskowy krem toffi (nadal jednak bardzo słodki), ciastko maślane i zmrożona śmietana zabarwiona maliną. Prawdziwa bomba słodkości, bardzo smaczna, ale z rozrzewnieniem wspomniałem kiszonego fenkuła i marynowane awokado. Jednak my ze słodkiego najchętniej miodową glazurę na golonce 🙂 Ale zwolennicy słodkości będą zachwyceni.
Reasumując – Avocado to lokal, który warto znaleźć na kulinarnej mapie Poznania. Bardzo nam się podoba brak kompleksów wobec „wielkich poznańskich kuchni” i pomysłowość w przygotowywaniu dań połączona z brakiem hipsterskiego zadęcia i podawania potraw. Bardzo fajne połączenie klasyki z nowoczesnością.